top of page


Nowe przypadki koronawirusa w Polsce. Nie idziemy do kościoła. Mój mówi, że pójście tam teraz jest bardzo ryzykowne. Z kolegą robią wyliczenia matematyczne, rysują krzywe logarytmiczne i wychodzi im, że fala liże nam stopy. Są wysokością fali przerażeni. Na przywitanie trącają się łokciami, kopią w trampki – nowy szyk antywirusowy.


Kiedy Mój chodzi po galerii, wszędzie widzi limonkowe ślady. Tak mu się to wizualizuje. Ślad po wirusie, czy go tam nie ma, czy jest. Nikt tego w końcu nie wie, nie wynaleziono specjalnych obiektywów, demaskujących gada. W Galerii masa ludzi – niektórzy chodzą z goździkami, wszyscy szydzą. Ściskając swoje obsypane kwieciem wybranki, mówią o wirusie sporo, właściwie głównie. Ale to etap zaprzeczenia, nonszalancji. Nikt nam naszej wolności nie ograniczy! Wciąż wydaje się niemożliwe, by pięciogłowa hydra dopadła nas tak znienacka. Innych owszem, ale nas? Co tam, parę przypadków przywleczonych z zagranicy. Jesteśmy jasną plamą na mapie świata, ba wszechświata nawet. Na pewno nas to ominie! Banieczka. Na pewno!




Rząd odwołuje imprezy masowe, nakłania do pozostawania w domu. Mój kiwa głową. Wiedział, że fala nadchodzi, śledził to na bieżąco. A jednak czujemy się dziwnie. Świat zaczyna się zawężać. To jeszcze nie zamknięcie, ale jednak sugestie polityków budują ogrodzenie. Niezbyt ciasne jeszcze, z furtkami tu i tam, przez które można umknąć, by nabrać powietrza. Covid-19 kończy się czasem niewydolnością oddechową. Wstrzymujemy

oddech. Prewencyjnie.


Pacjent zero udziela wywiadów. Czuje się całkiem nieźle, także w roli celebryty. Sława spadła na niego nagle, jak koronawirus. Jest oszołomiony. Trochę mu straszno, no bo to jednak strach, choć twierdzi inaczej, z drugiej strony, dowody zainteresowania i uznania wzmacniają go. Do czasu. Bowiem Internet obiega relacja szefowej słubickiego sanepidu, analizująca kwestie sercowe pacjenta, którą większość bierze za żart. To nie żart jednak, bynajmniej, życie, jak to bywa, pisze lepsze teksty niż kabareciarze.


Ludzie przeżywają sytuację. Komentują wywiad.

- Wygląda całkiem normalnie – stwierdza pani z pralni.

- A jak by miał niby wyglądać? – dopytuje klientka.

- Nie wiem, jakoś… jak schorowany, bardziej smętnie... A ten taki wyluzowany na łóżku se siedzi z maseczką pod brodą.

- W sumie... A, daj pani spokój, to jednak dopust boży...

- Racja – podsumowują.

- Ale tego wirusa to jednak przywlókł – mruczy dziewczyna z parownicą, dając do zrozumienia, że ona nikogo rozgrzeszać nie zamierza.

Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. 66 letni mieszkaniec Cybinki wrócił z Niemiec. Niby czuje się całkiem dobrze, ale wokół robi się dziwnie. Jakby ktoś rozpylił gaz na sąsiednim podwórku, mieszkamy przecież tylko dwie przecznice dalej.

bottom of page