top of page

Święconka


Emocje jakby opadają, jakbyśmy się przyzwyczajali. A może po prostu Święta nas absorbują bardziej i próba zaaklimatyzowania się w sytuacjach, które się nakładają. Rano gotuję jajka, żurek i piekę ciasto, słuchając audiobooków o epidemiach. Mój święci koszyczek przez Internet – co nieco się opiera, bo sytuacja nietuzinkowa i w sumie ja to miałam zrobić, ale nie mogę opuścić stanowiska w kuchni.


Nigdy w życiu tyle nie szykowałam na Święta, ale zawsze chodziliśmy do rodziny. Rodzina wybujała, rozłożysta z odnogami – pierwszy mąż, drugi narzeczony, rodzina Mojego. A tymczasem świat zredukował się do naszego bałaganu w dużym pokoju i dwóch pozostałych klitek, w których pracujemy.


Wieczorem zoomuję się z chórem. Zamiast śpiewać, gramy w różne gry słowne i jest to wybitnie relaksujące. Tak to świętujemy tę święconkę, ja na zoomie, a Mój na kanapie, oglądając Netflixa.


Nie oglądamy wiadomości, w których podają, że koronawirus dziesiątkuje amerykanów, polscy ratownicy wrócili rozgoryczeni z Lombardii , a w warszawskim domu opieki jedna pielęgniarka opiekuje się 50. pacjentami. Dziś pozostajemy przy złudzeniach.

 
 
 

Commentaires


bottom of page