top of page

Zaklinanie


Doniesienia z Włoch i Hiszpanii przerażają. Staramy się nie czytać zbyt wiele, nie oglądać, ale nie da się od tego wyizolować. Nastrój spada. Nie, żeby był specjalnie euforyczny w ostatnim czasie, bo i klimat zamknięcia i świadomość, że trzeba szukać nowego miejsca w świecie zawodowym, bo kultura i sztuka po kryzysie tak prędko nie ruszy, a jeśli nawet, nie da godziwego zarobku, nie podnosi na duchu.


Ale dziś schodzę o parę poziomów niżej, w rejony szare, brunatne i jeszcze niżej. Czerń zalewa myśli i świadomość, ciężko się z tego wyzbierać. Każdą czynność (rokującą jak najbardziej) wykonuję z wielkim wysiłkiem. Myśli rozrzucone przypadkowo po mieszkaniu, chodzę pomiędzy kuchnią a balkonem, próbując je zebrać w całość, a potem ułożyć. Oczy pieką od łez, które podchodzą pod powieki. A przecież nic mi się takiego nie dzieje. Siedzę, pracuję, gotuję risotto, przytulam się do Mojego i do świnek (jeśli pozwolą), myję sitko.


Oglądam wzmiankę o lodowisku w Hiszpanii, które posłużyć ma za kostnicę. Trzy razy zaklinam w myślach, by u nas do tego nie doszło.

 
 
 

Commentaires


bottom of page