top of page

Trzecia fala


ree

No więc zdaje się, że jesteśmy w centrum trzeciej fali. Dzisiaj pojawiło się oficjalne doniesienie, że wirus jest w tej wersji zarówno zjadliwszy, jak i bardziej śmiertelny o 61 %, szczęśliwie ponoć szczepionki na niego działają – mniejsza z tym kiedy te szczepionki będą dostępne dla wszystkich.

Z deczka ponura rzeczywistość.


Rano działam od świtu, zatem kładę się na popołudniową drzemkę. Budzę się po 15 minutach z wewnętrzną telepką i poczuciem, że coś się komuś strasznego stało, albo stanie (stało się, niestety, stanie, nie tylko przez covid, ale poprzez zamykanie możliwości planowych zabiegów i wizyt). Lęk nie mija kiedy wstaję, robię sobie herbatę, przechadzam się po mieszkaniu, które dawno nie widziało gości; robię sobie herbatę, którą wolałabym wypić w większym gronie. Jestem zajebiście rozsądna i tak jest dobrze, bo mimo, że psyche trochę siada, nie narażam siebie, ani kogoś.


A tymczasem niektórzy dobrze się bawią, nie tylko ci zaszczepieni i ozdrowieńcy. Ustawiają się do wirusa plecami, ignorują, plują mu w twarz. Są twierdzenia psychologiczne potwierdzające sensowność takiego nastawienia do choroby. Odporność utrzymuje się na poziomie, dobre samopoczucie wyzwala hormony, które izolują nas od chorób.


Niektórych. Czy tak jest w przypadku tego wirusa? Wystarczy spojrzeć na statystyki.

 
 
 

Komentarze


bottom of page