Skanowanie. Początek.
- Koronablog
- 9 mar 2020
- 1 minut(y) czytania

Stopujemy z przytulaniem, bo gadają o tym wszyscy, dosłownie wszyscy. Pomiędzy nami margines niepokoju, badawcze spojrzenie. To początkowy etap skanowania. Jakby się chciało wyśledzić, czy ten i ów ma to, czy jednak nie? Wszak nosicieli gołym okiem nie widać, a testów mało. Zresztą nie ma przecież przypadku, kto się podłoży jako pierwszy. A kaszlą prawie wszyscy, taki czas, wczesno marcowy, jak zawsze: kaszlą chrypią, smarkają. Każda ta czynność wzbudza powszechny niepokój, prowadzi do uginania łukiem ciała, że niby blisko, bo się rozmawia, jednak jakby w oddaleniu. Ty może nawet nie chcesz czegokolwiek zmieniać, ale twoje ciało już zaprogramowano. Telewizja leci na okrągło i tylko TVN 24, z mini przerwami na sit-com.
Ćwicząc chuchamy na siebie. W przestrzeni unoszą się mikroskopijne cząstki. Wizualizacje wirusa pozwalają go sobie urealnić i jeśli człowiek dobrze się skupi, może go nawet zobaczyć. Czy tam jest, czy nie w sali pełnej wyziewów. Jeden skłon, wyziew, wyprost wyziew. Pajacyk – bardzo dużo wyziewów. Ciało odmawia tej potrzeby. Mówi wyjdź i zobacz, co jest na zewnątrz. Zamiast wyziewów.
Tramwaj pełen obręczy, na których wirus utrzymuje się do 72 godzin. Wysiadam i dalej idę pieszo.
Komentarze