Poza światem
- Koronablog
- 29 lut 2020
- 1 minut(y) czytania

Jesteśmy na wyjeździe. Wszyscy są tu nieco przeziębieni. Lekki poszum przechodzi pomiędzy, zwłaszcza podczas posiłków i przedpołudniowych ćwiczeń. W tle wirują wizje z koronawirusem, przymglone jednak, odległe, choć wzór wybija się, jako dalece estetyczny.
Tak na to można patrzeć, jeszcze wtedy, kiedy sytuacja wydaje się potencjalna raczej, niemal fikcyjna, bo dochodzą sygnały, że epidemia się rozlewać zaczyna po Europie, że w Chinach budują kolejne szpitale, dwoją się i troją, jak mrówki, na nagraniach telewizyjnych widać świat rodem z kosmosu. Opuszczone ulice, wiatr unoszący kurz (z koronawirusem), pomykająca chyłkiem osoba w maseczce. Nas to nie dotyczy. Były SARS, MERS i przeminęły. Na Wschodzie mieli pecha i znów mają. Trzeba było nie katować zwierzaków na targach, nie traktować ich podle, bo świat jednak sprawiedliwy bywa czasami, a zdarza się, że i mściwy.
Bawimy się do porannych godzin, tańcząc i śpiewając. Jest to świetny sposób na odsunięcie niepokoju, który skrada się powoli jak cień, jak pył na posadzce, osadza się na obuwiu, nie strzepnięty przenosi się wyżej. Jak zaraza.
Komentarze