Dziwny, dziwny czas
- Koronablog
- 3 lis 2020
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 4 lis 2020

Dziwny, dziwny czas. Po raz pierwszy od lat nie odwiedziłam w Zaduszki bliskich na cmentarzu. Tak, wiem, oni są w pamięci, ich obraz stale nosisz ze sobą, kiedy chcesz, łatwo wywołać wspomnienia. Ba, w listopadzie, kiedy zapatrzysz się na barwną bramę z liści w Lasku Wolskim, wspomnienia wracają same. A jednak człowiek lubi trzymać się tradycji. Może nie każdy, ale jest takich wielu. Tradycja często pomaga w trudnych chwilach pozbierać się, wyprostować, bywa, że ona jedna porządkuje twój dzień, gdy pewnego ranka po obudzeniu zdajesz sobie sprawę, że wszystko się rozpierzchło, rozpuściło we mgle i nie widzisz drogi. No więc wtedy takie rzeczy pomagają.
Tymczasem jest rok pandemiczny, druga część tego roku, kiedy emocje ponaciągane jak gumka tracą wytrzymałość, przecierają się. I trudno czasem dojść ze sobą do ładu. Trudniej, niż kiedyś. Siedzisz w domu, poruszasz się jak pionek na trasie pokój dzienny – komputer – kuchnia – sypialnia (jeśli ją masz w innym pokoju, niż dzienny). Czasem wychylisz się na spacer – och tak, spaceruje się w tym roku całkiem pięknie, zwłaszcza, że emocje równie ciepłe, co październik łamany przez listopad. Ale, jeśli pracujesz w domu, generalnie jesteś sam. A to, poza wieloma pozytywami, również pułapka. Bo oto zdystansuj się wobec własnych myśli, gdy nie masz odbicia (czasem jest owszem druga osoba obok ciebie, ale pracuje pogrążona we własnej autozadumie). Czasem są i dzieci, które, jak wiem z relacji, nie zawsze w tej sytuacji pomagają. Każdy kolejny dzień jest prawdziwą niespodzianką (i pomyśleć, że kiedyś chciałeś, żeby tak było, zwłaszcza gdy tkwiłeś na etacie w niekoniecznie trafionym miejscu pracy!). No więc, zbliżając się do konkluzji, cały ten zamglony system aktualnego istnienia nie pomaga w funkcjonowaniu. Częściej budzisz się z lekką depresją, częściej reagujesz nerwowo na sprawy, które dawniej tak cię nie wkurzały, mocniej odbierasz wszelkie zewnętrzne zagrożenia, których świat/kraj ci dostarcza w nadmiarze.
I w takich właśnie momentach tradycja bywa fundamentem i drogowskazem. Ustawia cię w jakimś kontekście wobec zamglonego życia, tworzy widoczne kontury. Gdyby tak wziąć te znicze i jednak pójść w Zaduszki na cmentarz, sięgnąć pamięcią wstecz, że kiedyś to było fajnie i może znów będzie, gdy minie ten dziwny, dziwny czas. Przydałoby się. Na pewno by nie zaszkodziło, zwłaszcza, gdyby, tak jak w sklepach na przykład zrobić godziny senioralne.
Ale cóż, było, jak było i oby było lepiej. A dziś, dzień po, na cmentarzu było całkiem ludno. Zaparkowaliśmy na ostatnim wolnym miejscu i Mój musiał się po wizycie wysuwać na centymetry zza dostawczej ciężarówki z chryzantemami. Z trudem, ale i satysfakcją, powoli, cierpliwie. Ku lepszemu. Miejmy nadzieję, że to dobra wróżba na przyszłość.
Komentarze