top of page

Druga fala

Zaktualizowano: 10 paź 2020


ree

Znowu świat wydaje się zastygać, powlekać nieruchomą warstwą, ale to inna specyfika, niż w lockdownie, kiedy wszystko stało, na każdym poziomie, w każdej warstwie. Teraz dzieje się, nawet bardzo się dzieje oraz kłębi. Mimo, że tkwimy w poczuciu niemożności, zmrożenia czasem, gdy nam nakładają przymusowe kwarantanny, czasem wręcz sami je sobie nakładamy, bo zarażonych jest coraz więcej. Raz po raz szturchnie nas ta fala możliwości powodując, że zaczyna się to czuć, ten dreszcz skażony niepokojem, nawet czasem bardziej niż covidem. Łańcuch się zaciska, jest coraz więcej zakażonych. Był taki czas, długi całkiem, kiedy pytało się innych, czy znają kogoś, kto TO ma. I prawie nikt nie miał. A teraz niepostrzeżenie, dzień za dniem TO się ziściło. Wczoraj 3000, a dziś ponad 4000. Jak to? Wydawało się dużo bardziej realne w marcu, kwietniu, kiedy niepokój sączył się u stóp jak dym, oplatał nam sznurówki. Wtedy groza była jak najbardziej na miejscu, miała w sobie urok nowości. Było przerażenie, ale i poczucie uczestniczenia w czymś, co się nigdy dotąd nie działo, coś jak smak survivalowego ryzyka. Zamykałeś drzwi domu, dezynfekowałeś, co tam przyniosłeś ze sobą i przed dłuższą chwilę oddychałeś miarowo, wciągając w płuca tlen, którego czasem obecnie tak bardzo brakuje. Byłeś bezpieczny, dom ci to bezpieczeństwo gwarantował. Jakby covid był zgrają zbirów, która gnała za tobą po osiedlu. Teraz jest już inaczej, kiedy nauczyłeś się żyć z wirusem za oknem, za zakrętem, w spożywczaku. Może być w końcu wszędzie, ale dotąd jednak cię nie dotykał.  Potem nagle zbliżył się na odległość kilometra, kilku metrów, a teraz już prawie liże ci stopy, kiedy słuchasz wieści od znajomych, którzy go mają. I pytasz ich o objawy, i cieszysz się, że nie są tak groźne, jak by być mogły. I boisz się, bo gdy tak rozmawiasz, to wiesz, że słowo stało się ciałem i zastanawiasz  się jak to będzie z tobą, gdy cię dotknie. I wstrząsa tobą dreszcz, bo jednak słowo zakażenie ma zdecydowanie nieprzychylne konotacje, pachnie nieładnie, tak też wygląda i generalnie wolałbyś się z nim nie zetknąć namacalnie. Gdy tak  siedzisz tymczasem w domu, izolując się, bo możesz i cieszysz się, że masz co robić, bo pracę masz covidowo komfortową, czasem umysł ucieka daleko. Do przyszłego lata na przykład, kiedy być może wirus odbije się już definitywnie od tarczy ozdrowieńców, albo go po prostu przechorujesz i nareszcie wróci spokój. Będziesz sobie, siedząc zanurzony w trawie lizał rany po tym ekstremalnym 2020 roku, który jeszcze w sylwestra, jeszcze na pierwszej karnawałowej zabawie wydawał się zupełnie zwyczajny. A potem tak nas docisnął do ziemi i kazał wąchać glebę, tak nas z tą glebą przeorał, zasmucił, zeźlił, bo o złe uczucia łatwiej, gdy notorycznie żyjesz w stresie. Tak więc zrelaksuj się, wyobraź sobie tę łąkę, że już prawie na niej jesteś, w każdym razie bliżej, niż dalej. I nie myśl co będzie jutro, zabazgraj sobie te najbliższe tygodnie (miesiące) pisakiem i kieruj się dalej. Dalej już będzie łatwiej.

 
 
 

Komentarze


bottom of page