Covidowe święta
- Koronablog
- 26 gru 2020
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 27 gru 2020

Święta w cieniu Covidu, panoszącego się odważnie, zadomowionego, niczym przymusowy lokator, który nie chce odpuścić i mutuje. Wstrzymano loty z Wielkiej Brytanii, tuż po tym, jak przewieziono poprzednimi większość przebywających w Anglii rodaków, zatem mutacja jest już u nas, wystarczy poczekać tydzień, dwa, żeby ją wyłapano. Ale nic to! Nie straszne nam covidy, przetrwaliśmy stan wojenny, Sylwestra z Zenkiem i Marylą, przetrwamy i to.
Na szczęście motywem przewodnim świąt, poza serialem (ponoć dobrym) o Osieckiej jest antycovidowa szczepionka, która, niczym celebryta z honorami zmierzała do nas symbolicznie – w Boże Narodzenie – przez pół Europy. Media, dzięki mapom Google i innym gadżetom śledziły jej tryumfalną marszrutę. Śledzą ją nadal, tym razem po Polsce. Nastrój w nich odświętny, reporterom klinują się słowa między zębami, gdy mówią co 10 minut o tym samym, tasują je zwinnie jak prestigitatorzy, żeby nikt ich nie posądził o fuszerę. No bo cóż można więcej powiedzieć o tejże podróży? Kierowca jak jechał, tak jedzie dalej autostradą, śledzi zmieniające się okoliczności przyrody i ciężarówki, które wiozą daleko mniej doniosłe transporty, poza tym nie dzieje się nic. Stąd szacun dla reporterów, bo niełatwo z trasy tej wyczarować oskarowe kino, dlatego aura relacji przypomina raczej filmy katastroficzne z lat dziewięćdziesiątych i finałowe przemówienie prezydenta.
No, ale dobrze, że się to dzieje, będą szczepionki, jest nadzieja. Poza tym o czym to mówić w święta, gdy większość mało się przemieszcza (poza tymi, którzy przemieszczają się całkiem sporo)? Oczywiście można prześledzić losy tych kierowców, którzy utknęli po brytyjskiej stronie kanału La Manche, co było przedwczorajszym newsem, ale to przecież święta i do tego niezbyt wesołe. Po co się jeszcze bardziej dołować? Można rozważyć nowy nurt wigilijnej tradycji, który raczej się nie przyjmie – zamiast zapraszania wędrowca – liczenie gości przy stoliku sąsiadów, w celu złożenia doniesień na policję. I to tuż przed Pasterką, na którą donosiciele wybrali się gromadnie.
Ale tak serio – to dziwne to święta. Z Moim spędziliśmy je tylko we dwójkę (plus zwierzaki). Próbowaliśmy zluzować atmosferę, ale niełatwo było, bo sytuacja niecodzienna, nikt nas jej nie nauczył przeżywać. Zatem i trochę zażenowania się wkradło i kapka wstydu. Naginaliśmy się do okoliczności, a okoliczności do nas, deczko humoru wznosząc do celebry. I w sumie nie wiem w jakich nastrojach będziemy do wspomnienia tego powracać.
Bo jednak stadni jesteśmy i potrzebujemy ludzi w większym wymiarze, obok, na żywo, bez lęku. A rok ten wymusza w nas coś wręcz odwrotnego. I o ile na wiosnę kontakty zoomowe wydawały się rajcowną ekstrawagancją, o tyle dziś chcemy czegoś więcej. Jakiegoś ciepła, które nie przenosi się przez łącza, uśmiechu nie wsadzonego w kamerowe ramki, które zawsze deczko zmuszają do kreacji. Tak więc w święta te, dziwne święta i miejmy nadzieję jedyne w swoim rodzaju życzę wszystkim bliskości. Niech już ta szczepionka nareszcie dotrze, gdzie trzeba. I przywróci nam znany porządek, który i tak będzie inny, niż przedtem. Wierzę, że lepszy.
Comments